Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.



XIII.

Pani Szelążkowa zajęta była wykończaniem jakiejś sukni, pomocnica jej szyła na maszynie, gdy weszła Wojciechowa, z miną tajemniczą, i rzekła:
— Niech-no się paniusia krzynkę odzieje, bo je gość.
— Kto przyszedł?
— A dyć nie kto, jeno ten maluśki pan; powiedział żebym panią przeprosiła, za to że je uprzykrzony, choć Bogiem a prawdą, kiedy on się ta pani uprzykrza! Ale tak kazał powiedzieć, to ja i powiadam, choć wiem że nieprawda... i jeszcze mówił że przyszedł nie po próżności, jeno po jenteresie...
— Dobrze; poproście tego pana żeby zaczekał, powiedźcie że zaraz służyć mu będę. Gdzież on jest? na drugiej stronie?
— Siedzi sobie w ogródku z dzieciami... tak się robacki ucieszyli jak przyszedł... zara mu Marylka siadła na kolanach, a Zdziś mu okulary chce zdejmować... Cierpliwe panisko... jeno się śmieje z tych zbytków.
— Ależ idźcie, powtórzcie com powiedziała, bo pan Komorowski czeka.