Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.
— 213 —

swoją rodziną; burmistrza przeniesiono na sekwestratora do odległego powiatu, w klasztorze i na plebanii także zmiany zaszły... słowem wszyscy rozproszyli się po świecie, jak liście, gdy je ostry wiatr jesienny zdmuchnie z gałęzi i rozwieje...
Jeden tylko aptekarz pozostał — ale i tego nie poznać. Zestarzał się jakoś, stetryczał, zdziczał, znajomości nowych unika, prawie samotnie żyje. Ruchliwa jego natura nie pozwala mu jednak pozostawać w bezczynności, a apteka nie zabiera mu wszystkich chwil. Wpadł więc w manię wynalazków — stwarza specyfiki... kombinuje, gotuje, smarzy, miesza — i podobno jest na drodze do wynalezienia niezawodnego środka na porost włosów.
Spodziewa się miliony na tem zarobić, a na każdą łysinę patrzy z taką pożądliwością, jak chłop na gruntu kawałek. On te wszystkie łysiny pozasiewa, pokryje bujnym włosem żądanego koloru!...
Jedynym jego powiernikiem, jedynem ogniwem łączącem go z miasteczkiem jest Szulim, Szulim Angielski, wielki felczer z Londynu.
Trochę z interesu, a trochę z przyzwyczajenia, przychodzi co wieczór do apteki, na kieliszek wódki, który go nigdy nie omija... na gawędkę.
I teraz stoi on na ganku obok Szwarca, który co wieczór letnią porą lubi przesiadywać przed domem i dumać, albo gawędzić. Rozmowa najczęściej ubiegłych czasów dotyka, gdyż obecne... co warte czasy obecne?
— Aj, aj! wielmożny panie, — mówi Szulim, — taki szwiat jak dziś szwiat, niech moje wrogi mają... jednemu mieszczanowi konie ukradli, jednego żydka co sobie spokojnie drogą szedł, na środku gościńca obdarli. Dobrze że choć z duszą uciekł do miasta. Ładne życie, dalibóg, ładne życie jest!