sza, z podziwieniem tem większem, że dotychczas nie znał go bliżej; podpisarz albowiem był charakteru skrytego, a z tem co dotyczyło jego osoby nie zwierzał się przed nikim. Sumienny i punktualny urzędnik, ściśle pełnił wszystko co należało do niego — po za biurem zaś, chociaż od towarzystwa nie stronił, nie utrzymywał jednak z nikim bliższych i poufalszych stosunków.
Zwierzenia małego człowieczka, dały sędziemu dużo do myślenia.
— Cóż panie sędzio, — odezwał się nieśmiało podpisarz, — co pan na moją prośbę odpowie? Jesteś pan jedynym człowiekiem, przed którym otworzyłem moje serce, jedynym, któremu dałem poznać najskrytsze moje myśli tajone starannie przed ludźmi... przed ludźmi, mającymi dla mnie tylko śmiech i szyderstwo...
— Kochany panie Wincenty... z tego com tu usłyszał widzę że jesteś szlachetnym człowiekiem, że masz najzacniejsze serce. Jeżeli mam być szczerym, to przyznam że sądziłem nieco inaczej... Wybacz i daj mi twą rękę, niech ją uścisnę serdecznie.
Mały człowieczek gorączkowo uchwycił podaną mu rękę, potrząsnął nią kilkakrotnie i całując ramię sędziego, rzekł wzruszony:
— Bóg zapłać... Bóg zapłać panie sędzio... nikt jeszcze tak do mnie nie przemawiał jak pan... nikt, odkąd żyję na świecie...
— Uspokój się panie Wincenty i uważaj mnie proszę za przyjaciela, który za szczerość szczerością ci również zapłaci. Posłuchaj mnie uważnie, tak ja ciebie słuchałem i przyjmij moją życzliwą, z serca płynącą radę. To co chcesz uczynić jest w wysokim stopniu szlachetnem i bezinteresownem, to poświęcenie rzadkie w dzisiejszych cza-
Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.
— 41 —