— Spóźniłeś się pan dzisiaj, panie regencie, — rzekł sędzia a i Komorowskiego także coś nie widać.
— Hm, — mruknął regent, — czynności...
— Masz pan ich tak wiele w tym czasie?
— Wystarczy...
— A nie spotkał pan dobrodziej Komorowskiego?, — zapytał doktór.
— Hm... zapewne w aptece.
— A pocóżby tam chodził?
— No — do panny...
— Ach, ach, — rzekł śmiejąc się doktór, — zapomniałem powiedzieć panu sędziemu... Komorowski się żeni!
— Nie żartowalibyście sobie z poczciwego człowieka.
— Nie żartuję — całe miasto o tem mówi.
— Tak jest, mówi... — potwierdził regent, — całe miasto i moja żona nawet mówi...
— To samo mogę powiedzieć, — rzekł doktór, — całe miasto — i moja żona także...
Sędzia rozśmiał się.
— No, — rzekł, — całe miasto i dwie żony!.. to zapewne świadectwo poważne...
— I burmistrz... — dorzucił regent.
— Tem bardziej, tem bardziej — ale bądź co bądź, ja ta między bajki włożę. Komorowskiemu ani się śni nawet o czemś podobnem.
— Któż to może wiedzieć...
— Ja wiem... ale otóż i on nadchodzi. Chodźże prędzej, panie Wincenty — zapewne nie domyślasz się nawet że o tobie mowa...
— Owszem domyślam się... gdzie jest trzech, tam, rzecz prosta — mówią o czwartym, ponieważ stolik oczekuje.
Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
— 73 —