Strona:Klemens Junosza - Panna Franciszka.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.
I.

Trudno wyobrazić sobie istotę szczuplejszą, bardziej delikatną i filigranową. Wzrost drobny, rysy drobne, ręce jak u dziecka, figurka budząca zazdrość we wszystkich, hojnie od natury wyposażonych pannach, oto panna Franciszka.
W całem mieście znano ją dobrze, (bo i kogóż w malutkim gubernialnym grodzie nie znają?) Znano jej duże oczy niebieskie, włosy jasne jak len; poznawano ją zdaleka po ruchach szybkich, nerwowych...
Śpieszyła się zawsze. Biegała szybko od sklepu do sklepu, załatwiała różne drobne sprawuneczki i z paczkami w ręku, wracała do mieszkania swego, do matki.
Ah! to mieszkanie!...
Z zewnątrz wyglądało ono jak oszklona klatka na ptaki, w środku jak bombonierka.
Wchodziło się do niego po kilkudziesięciu schodach stromych, ciemnych, nieznośnych. Dom był staroświecki, przerabiany i dobudowywany różnemi czasy. Ostatni właściciel, pragnąc powiększyć swe dochody, zrzucił stary dach i urządził trzecie