Różne zmartwienia miała pani Kowalska w swem życiu, ale takiego jeszcze nigdy. Upokorzoną niezmiernie i przygnębioną się czuła.
Zamilkła i pochyliła głowę.
Pan Alfons mówił bez przerwy, opowiadał o zagranicy, o wielkich miastach jakie widział, o teatrach, artystach rozgłośnych, a że miał dar słowa, więc słuchano go z wielkiem zajęciem. Panna Franciszka nie spuszczała z niego oczu, a w matce jej zaczynała się budzić dla niego sympatya.
Pani Janowa przyszła do wniosku, że nie taki dyabeł straszny jak go malują i że w opowiadaniach przyjaciółki musi być dużo przesady. Porównywała też w duchu gościa swego z panem Marcinkowskim i ten ostatni dużo na owem porównaniu stracił.
Po obiedzie, na prośbę panny Franciszki, młody człowiek usiadł przy fortepianie i śpiewać zaczął.
Strona:Klemens Junosza - Panna Franciszka.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.