Strona:Klemens Junosza - Panna Franciszka.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

opuściły, zasnęła na kanapce w ubraniu i otworzyła oczy dopiero, gdy już światło dzienne weszło do ubogiego mieszkanka.
Zapyta czytelnik dlaczego pan Marcinkowski wyrzekł się małżeństwa z Franią i sukcesyi po starym dziwaku. Historya to cała. Wyrzekł się bo musiał, bo ponętne widmo wielkiego majątku, za którem tak gonił wytrwale, rozwiało się jak mgła letniego poranku, bo został sromotnie oszukany. On! taki majster do interesów, on który miał to przekonanie, że siedmiu żydów w przebiegłości zwycięży, został wyprowadzony w pole, wystrychnięty na dudka i wyśmiany. I przez kogo? przez jakiegoś szaławiłę, człowieczynę nie mającego nawet całych butów i porządnego paltota.
Istotnie w życiu doświadczonego geszefciarza był jeden dzień fatalny, dzień okropny zaiste.
Na trzeci, czy na czwarty dzień po powrocie z Warszawy, gdzie tyle gorzkich komplementów od swego niegdyś kolegi usłyszał, pan Marcinkowski otrzymał z poczty list rekomendowany, w dużej kopercie. W pierwszej chwili ucieszył się, sądząc, że to dokument odnoszący się do sprawy sukcesyi, lecz rozerwawszy pieczęć przekonał się, że ma przed sobą tylko arkusz papieru niezwykle dużego formatu, a na nim śmiałym wprawnym charakterem nakreślone te słowa:

„Winogrona za kwaśne są dla ciebie, przebiegły, stary Lisie, więc się nie wspinaj po nie, daj im za wygranę. Pociesz się przytem wiadomością, że nigdy jeszcze nie ulokowałeś tak dobrze pieniędzy, jak u mnie przed kilkoma dniami. W garderobie, którą za nie sprawiłem wyglądam jak lord angielki. List ten wrzucam do skrzynki pocztowej na dworcu kolei, a w chwili gdy go czytać będziesz para uniesie mnie bardzo, bardzo daleko. Zapewnie żałujesz, że nie możesz mnie ucałować. Istotnie, kochany przyjacielu, tak długich rąk nie masz. Uczyń to jednak w myśli i licz na wzajemność z mojej strony. Wyjeżdżam z kraju na zawsze, z kimś komu sprzedałem pewne dokumenta, który był tak mądrze urządzony, że mógł w każdej chwili zlikwidować swe interesa i być gotowym do drogi. Pięniędzy, które dostałem od ciebie, naturalnie już nigdy w życiu swojem nie zobaczysz, żałuję tylko, że nie dałeś mi więcej. Spodziewam się, że z tęsknoty za mną nie skrócisz dni swoich samobójstwem, nie czyń tego, chyba jeżeli będziesz chciał koniecznie. Nie dopisała ci boska Wenus, wyjątkowo niełaskawym okazał się Plutus, radzę ci ażebyś na pierwszą więcej nie spojrzał, drugiego zaś żebyś przebłagał. Jak się dorobię za oceanem, to przyślę coś dla tej, na którą zapewne od chwili otrzymania tego listu nie spojrzysz. Znam doskonale twoje zacne serduszko. Bywaj zdrów adresu mego nie posyłam, gdyż nie sądzę żebyś chciał zaszczycać mnie swoją korespondencyą.

Twój N.”


Przeczytawszy ten list stary dependent o mało apopleksyi nie dostał. Chwycił się oburącz za głowę i biegał po stancyi swojej jak szalony.
Stracił sporą sumkę w gotówce, stracił nadzieję obłowienia się grubym majątkiem, widział że cały pracowicie obmyślany plan przepadł z kretesem, bez nadziei ratunku. Prócz tego w rękach pani Kowalskiej pozostał dokument, który trzeba było koniecznie wycofać.
Zajął się tem zaraz. Z początku próbował podstępu, ale jejmość była nieufna i nie dała się podejść, próbował groźb i obelg i to nie poskutkowało, energiczna babina wyrzuciła go za drzwi. Po