metr w całem znaczeniu, uczył cię i brał... wyobraź sobie, brał po dwa złote za godzinę! Nie sądź że żałuję tego wydatku, niech mnie Bóg broni, przez myśl mi nigdy nic podobnego nie przejdzie; tak tylko powiadam, żebyś wiedziała. Wracając do wczorajszego śpiewu, a raczej śpiewaka, to muszę się przyznać, że przyjście jego do nas było niespodzianką.
— Nie zapraszała go mama?
— Ale zkąd? do wczorajszego dnia wcale go nie znałam, nie słyszałam o nim nigdy w życiu.
— Więc jakim sposobem znalazł się w naszem towarzystwie.
— Potrzeba było młodzieży do tańca, więc też pani Kowalska prosiła pana Marcinkowskiego, żeby przyprowadził kogo ze swoich znajomych. Przyprowadził też! Boże zmiłuj się.
— Pan Alfons nie podobał się mamie? taki miły człowiek.
— Cudak jakiś! Do czego podobne te włosy spadające na ramiona, kozia bródka... wygląda zupełnie jak cygan, albo jakby jaki grajek wędrowny...
— Do twarzy mu z długiemi włosami, tak poetycznie, oryginalnie, a przytem śpiewa! Ah! mamo, jak ten człowiek śpiewa prześlicznie.
— Śpiewa on dosyć cienko, moja Franiu. Pytałam się pani Kowalskiej o niego, opowiedziała mi wszystko. Cuda, mówię ci cuda! Kiedy tanczyliście mazura, zaprosiłam panią Kowalską do mego pokoiku i gawędziłyśmy z godzinkę to o tem, to o owem, zwyczajnie jak dwie biedne skłopotane matki... a to ci trzeba wiedziéć, że pani Kowalska całe miasto zna.
— Sławna jest z tego przecież — wtrąciła panna Franciszka z uśmiechem.
— Bardzo cię proszę, nie wyśmiewaj się z niej. Osoba to godna poważania, pod każdym względem. Wracam do rzeczy: Siadłyśmy sobie w kąciku i gadu, gadu... Otóż pytam jej: moja droga pani, czy znasz pani tego z długiemi włosami? A, powiada, któżby go nie znał?! i zaczyna mi opowiadać niestworzone rzeczy. Mówi, że znała jego rodziców, że trzymali wioskę w dzierżawie, że mieli tylko jedynego syna Alfonsa, że oboje w jednym roku zmarli, że zostało się po nich majątku nie wiele, a synek, wziąwszy ten fundusz, zniknął zupełnie z horyzontu.
— Ale się przecież znalazł.
— Tak... juścić znalazł się, ale gdzie bywał przez kilka lat, a raczej gdzie nie bywał?! Różnie to o tem ludzie powiadają. Jedni tak, drudzy owak, ale istotną prawdę zna tylko pani Kowalska. Opowiedziała mi też wszystko w najdrobniejszych szczegółach.
— Ale co? co, mateczko, jestem bardzo ciekawa...
— Wierzę ci, ale nie wiem czy potrafię powtórzyć.
— Więc to bardzo długa historya?
— Ah! tomy pisać! Włosy na głowie powstają!
Strona:Klemens Junosza - Panna Franciszka.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.