Strona:Klemens Junosza - Po latach.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

jomych. Czyż mogłem przypuszczać, panno Anno, że to o tobie mowa?
— Ukartowali spisek naprędce — szepnęła.
— Spisek?
— Czyż wiem jak to nazwać? dość, że pokierowali tak, żeśmy... po kilku latach... spotkali się niespodzianie... doprawdy, tak niespodzianie, że nie mogę sobie nawet zdać sprawy jak to się stało...
— Nie wiem, panno Anno, czy wogóle należy nam teraz zastanawiać się nad tém jak to się stało? Stało się, to dość; i oto znowuż po latach rozłączenia znaleźliśmy się obok siebie... Milczysz pani?
— Cóż mam odpowiedziéć? Doprawdy, myśli zebrać nie mogę... gdy wspomnę.
— Po co wspomnienia, wyrzućmy je z pamięci.
— Łatwo to powiedziéć!
— Cierpieliśmy przecież nie z naszéj winy. Cóż więc stoi na przeszkodzie, abyśmy teraz nie mogli podać sobie rąk... jak wówczas... jak dawniéj?
— Zapominasz pan, że pomiędzy „dawniéj” a „teraz” stanęły długie lata smutków i cierpień, stanął „czas,” a wiesz pan przecie, że czas robi wielkie zmiany w ludziach...
— Zmiany? jakież zmiany pani widzisz? zdaje mi się, że nie są one tak wielkie, jakby się zdawać mogło; co do mnie, niema żadnéj, co do pani zaś... opowiadanie, które słyszałem przed chwilą, budzi we mnie pewne nadzieje.
— Panie Ksawery, dobry towarzyszu młodości, pamiętaj o tém, że wówczas, gdyśmy oboje jak dzieci marzyli o świetlanéj przyszłości, pełnéj uroku i blasków, ty byłeś jeszcze młodym chłopcem, a ja dorastającą zaledwie dziewczyną... Wówczas, gdyby nam było pozwolono połączyć się, zostałabym twoją dozgonną towarzyszką i starała się uprzyjemnić ci życie. Zdaje mi się nawet, że mieliśmy niejakie warunki do zostania szczęśliwymi ludźmi. Horyzont naszych myśli był prawie jednaki, pragnienia miały niezbyt szerokie granice. Bylibyśmy pracowali na kawałku ziemi cicho, spokojnie... może nawet szczęśliwie... dziś jest inaczéj.
— Dlaczego? w czém pani widzisz różnicę? W tém chyba, że nie jesteśmy już dziećmi, lecz ludźmi, że poglądy nasze ustaliły się i są poważniejsze teraz...
— Nie! nie! nie w tém spoczywa różnica...