kich chwilach wspomnienie stron rodzinnych, wspomnienie osób drogich jest może jedyną podporą, jedyném źródłem, z którego siły czerpać można. Ileż-to razy myśl moja biegła w te strony, ile razy błądziła nad modremi wodami téj rzeki, pod cienistemi konarami dębów... biegła tu smutna, stęskniona, potrzebująca uspokojenia i pociechy... Jak drogiém byłoby wtedy jedno słowo życzliwe, jeden uścisk dłoni bratniéj... Panno Anno!.. lecz czy mogę panią tak nazywać?
— Jakto?
— Wyjechawszy z kraju, wyszedłem ze stosunków tutejszych... zdaje mi się, że w tym samym czasie mniéj więcéj pani udałaś się do krewnych swoich na Wołyń, nie miałem o pani żadnéj wiadomości... Dziś, spotkawszy ją przypadkiem w domu mego blizkiego kuzyna i przyjaciela, nie wiem jak mam tytułować... Zapewne jesteś pani mężatką, zapewne znalazłaś kogoś godnego twéj ręki i serca. Posiadł skarb nieoszacowany ten... szczęśliwiec!..
— Nie, panie; dotychczas jeszcze nikt tego, jak pan nazywasz, „skarbu” nie posiadł i mam nadzieję, że nie posiędzie. Nie umiałabym sercem za serce odpłacić, gdyż... gdyż ja nie wierzę w miłość... na świecie tyle jest przewrotności, tyle fałszu, tyle przysiąg kłamanych i uczuć udawanych tylko, że uwierzyć w szczere, czyste, bezinteresowne przywiązanie... niepodobieństwo!.. Ale ja rozgadałam się zbytecznie; zapominam, że właśnie w téj chwili zaprzęgają dla mnie konie, muszę się pożegnać z Rózią i z Leonem, i odjeżdżam...
— Dokąd?
— Na Wołyń... dziś jeszcze będę na stacyi kolei, a ztamtąd para uniesie mnie daléj... Żegnam pana...
— Panno Anno...
— Dlaczego mnie pan zatrzymujesz, co między nami może być wspólnego? jaką przyjemność pan, człowiek tak już uznany i wsławiony, znaléźć możesz w rozmowie z biedną, wiejską dziewczyną, która poza folwark, poza sferę czubatych kokoszek i krówek graniastych nie wyjrzała nigdy...
— Proszę pani, zostań; chciałbym... tak dużo mam pani do powiedzenia.
— Zostawmy to na kiedyindziéj; dziś żegnam pana... ostatecznie zachować muszę formę przyzwoitości światowéj i pożegnać uprzejmych gospodarzy tego domu, u których kilka chwil bardzo przyjemnych spędziłam...
Strona:Klemens Junosza - Po latach.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.