Strona:Klemens Junosza - Poemat chłopski.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

I wnet od chwili, gdy ksiądz wyrzekł słowo
Jagnę zaczęto zwać już Jacentową.
Dobrze im było w pracy i miłości,
W onej chałupie, wśród wiejskiej cichości,
Rośli w dostatek i ludzki szacunek,
Stale ich każdy omijał frasunek.
Mir wielki mieli we wsi — ba i w gminie.
Czas jako woda płynie wciąż a płynie,
Albo jak ptaszek na skrzydełkach leci,
Siwizną ludziom popruszając głowy;
I gwarno było w chacie Jacentowej,
Bo im dał pan Bóg dziesięcioro dzieci,
A pracowały wszystkie na zagonie,
Już od dzieciństwa jak woły lub konie.
.............
Ale tam nigdy pod tą nizką strzechą,
Skarg lub narzekań nie zabrzmiało echo,
Ale tam nigdy nie mówiono o tem,
Że ciężka praca zlewa czoło potem,
Że w żniwa słońce pali i dopieka,
Że socha wygnie silny grzbiet człowieka,
Że poświęceniem jest młócić w stodole,
Lub gnój widłami rozrzucać na pole.
.............
U nas inaczej — ej bo my panowie,
Mamy i nerwy i mózg inszy w głowie.
Z cywilizacyi pysznimy się wszyscy,
Mniemamy, żeśmy już i prawdy blizcy,
Żeśmy zbadali niezbadane rzeczy,
I głębie serca i duszy człowieczej.
Więc w tej mądrości, co nas pcha wysoko,
Jakoweś bielmo zaszło nam na oko,
Zabawkę, pracą nazywamy chętnie,
I odpoczynków poszukujem skrzętnie.
Mąż, który chodzi codziennie do biura,
I przez sześć godzin pali papierosy,
Mówi, że z pracy złazi z niego skóra,
O odpoczynek woła w niebogłosy.
I chce, bogaczów podążając śladem,
Odetchnąć trochę wsią, albo Karlsbadem.
Bo w ciężkiej pracy będąc ustawicznie,
Już się biedaczek zamęczył fizycznie.
W kantorze kupiec jęczy i upada,
Bo brzemię pracy strasznie go przyciska.
I spracowana także panna blada,
Która zna pracę zaledwie z nazwiska.
I spracowany literat, bo pisze
Kartkę poezyi, co do snu kołysze.