Strona:Klemens Junosza - Posag bez panny.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, nie chcę?... trzysta reńskich i nie chcę?.. — dlaczego nie chcę?...
— Bo gdy przyjmę, to powiesz, że między „przyjacielami” i długów być nie powinno, i zażądasz zebym oddał kapitał, a ja teraz nie mam pieniędzy...
— Ty źle się domyśliłeś, hrabio Antoszu, ja nie chcę od ciebie kapitału, ja wiem, że ty zawsze nie masz pieniędzy, ja ci jeszcze 1300 złr. dopożyczę... bez procentu... dasz mi tylko weksel razem na 5000, a zapłacisz jak po ojcu weźmiesz majątek... Zgoda?...
— Dziwny jesteś!... jeszcze się pytasz!... Ale cóż mam zrobić za to?...
Une bagatelle, jak sam powiedziałeś, hrabio Antoszu... Pójdziesz ze mną na obiad... będziemy jedli jak dwaj przyjaciele u George’a.
— Tylko tyle?...
— Będziemy rozmawiali o różnych rzeczach i ty powiesz, ale głośno tak, żeby wszyscy słyszeli, że panna Ida, córka tego starego Szczurlaty, jest brzydka jak cygański djabeł... ja tobie za to nawymyślam, ty mnie wyzwiesz na pojedynek i jutro rano będziemy się strzelali...
— A jeśli cię zabiję?
— Nie bój się nic... już ja sam będę myślał o pistoletach.
Hr. Antoś przystał na wszystko, czego mu za złe brać nie należy, nie ma bowiem złotego młodzieńca, któryby się na podobny układ nie zgodził, za daleko wspanialszem nawet wynagrodzeniem niż to, które tutaj wspaniałomyślnie ofiarował Michasz.

VI.

Gdyby cała scena w restauracyi hotelu George’a, najpryncypalniejszej we Lwowie, odbyła się według ułożonego programu, nie mielibyśmy potrzeby jej opisywać, ale że zaszły pewne urozmaicenia, więc opis staje się niezbędnym.
Pójdziemy jednak w ślad Michasza i będziemy wspaniałomyślni, wszelkie zbyteczne szczegóły bonifikujemy czytelnikom, ktoby więc pragnął wiedzieć naprzykład co jedzono i z jakim apetytem, musi szperać po innych źródłach historycznych.
Hr. Antoś dał dowód wysokiej inteligencyi, okazał, że nie potrzebuje zadanej lekcyi uczyć się na pamięć, ale, że ją bierze na rozum.
Nie powiedział, że panna Ida Szczurlatówna jest brzydka jak cygański djabeł, ale rzekł z przyzwoitą powagą, że mógłby swojem słowem zaręczyć, że cygański djabeł nie jest z pewnością brzydszy od panny Idy.
Na to zerwał się Michasz i z doskonale odegranem oburzeniem zawołał:
— Ty, hrabio Antosz, zaraz odwołaj coś powiedział i przeproś mnie, bo ja nie dam nic mówić na pannę Idę... to jest szlachetna i piękna osoba, zaraz odwołaj!
— Ani myślę — odparł hr. Modzicki z angielską flegmą.
— Ani myślisz? — zapienił się Michasz — ani myślisz?... no, to ja tobie powiem, hrabio Antoszu, że ty jesteś... z przeproszeniem... wielka szwinia!
Angielska flegma opuściła w tej chwili hr. Antosia. Zerwał się i uderzył Michasza w twarz całą siłą muskułów swojej arystokratycznej prawicy.
Michasz wydał charakterystyczny wykrzyknik, po usłyszeniu którego, każdyby przysiągł, że jest on prawym synem Izraela a nie cywilizowanym Konfessionslosem i upadłszy na krzesło zakrył sobie obydwiema dłońmi oblicze.
Mało kto jednak słyszał ten wykrzyknik, bo wszyscy obecni wybiegli z sali, wiedząc, że takie sprawy w naszych czasach w Galicyi kończą się najczęściej przed kratkami sądowemi, i nie mając ochoty figurować na liście świadków.
Dwaj antagoniści zostali sami.
— Hrabio Antosz — rzekł wówczas Michasz — co ty zrobił?... das war über das Programm.
— To nic, to nic — odpowiedział złoty młodzieniec, przygryzając sobie wargi — to tylko dla większego prawdopodobieństwa.
— No, to ty mógł uderzyć, ale po co tak z całej siły?... Mnie twarz napuchnie...
— Przemywaj wodą gulardową... tymczasem do widzenia... Przyprowadź z sobą sekundantów, ja wezmę moich... umawiać się z sobą nie potrzebują, chyba dla formy...
To powiedziawszy hrabia wyszedł, Michasz zadzwonił i zażądał papieru i atramentu.
W chwilę potem garson z restauracyi niósł do panny Idy następujący, pierwszy w jej życiu billet doux:

Pani! Madame! Mademoiselle!

Wybacz mi pani śmiałość, ale umarłym to wszystko wolno... tout est permis à ceux qui n’existent plus und ich bin todt!...
Ja ciebie kochałem, panno Ido, ja ciebie