Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/10

Ta strona została skorygowana.

Ludzie chodzili pomaleńku, nie spiesząc, zwierzęta nie zadzierały łbów do góry, nawet ptaki miały ruchy poważne i spokojne.
Życie mieszkańców Rudawki płynęło spokojnie niby woda płytkiej rzeczułki, wijącej się wśród łąk. spokoju tego nie mącił nikt nawet dziedzic, gdyż gospodarstwem nie zajmował się prawie i więcej czasu w mieście gubernialnem, w sąsiedztwach, aniżeli w domu przepędzał.
W nieobecności dziedzica rządy sprawowane były: we dworze i gospodarstwie kobiecem przez Agatę, w folwarku i na polach przez ekonoma, wreszcie w pilniejszych sprawach finansowych przez Mordkę.
Dobrze z tem było i Agacie i Kulbackiemu i Mordce, a widocznie nieźle i dziedzicowi, gdyż rzeczoną trójkę zaufaniem darzył, czynności jej akceptował, wymówek nigdy nie czynił.
Aż raz, nagle, niespodziewanie, bez żadnego widocznego powodu, bez określonej przyczyny, w cichej zazwyczaj Rudawce zrobiło się istne piekło; spokojna fala życia zaczęła się burzyć, kipieć, szaleć, grozić zerwaniem tamy.
Nie bez racyi mawiał Kulbacki, że są dnie feralne i że wśród nich najgorszy jest poniedziałek. Nie dla tego, że wypada po niedzieli i przynosi z sobą bóle głowy, bo to