Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/109

Ta strona została skorygowana.

tórne życie, pożyteczniej, rozumniej, aniżeli tamto pierwsze, a może jeszcze... może zajaśnieje mi słońce.
Przez całą noc prawie mówił do przyjaciela, który go słuchał uważnie, z jakimś szczególnym pobłażliwym uśmiechem na ustach, tak jak się słucha szczebiotania małego chłopca, który obiecuje puścić się w niebezpieczne podróże i odkryć światy nieznane.
Rano pan Bolesław odwiózł swego przyjaciala na kolej i przy rozstaniu się wymógł na nim słowo, że na rok przyszły znowuż Rudawkę odwiedzi.
— Zdam ci, mówił, szczegółową relacyę z moich czynności, pokażę com zrobił, bo rok to czasu kawał, a ja go marnować nie mam zamiaru. Nie poznasz Rudawki, nie poznasz tego domu ani gospodarstwa, takie zmiany będą... taki porządek. Trzeba coś robić na świecie, nie godzi się marnować życia, ani darów jakie ono przynosi.
Rozstali się, kolega przyrzekł, że następnego lata stawi się niezawodnie i bezwarunkowo przed żniwami, żeby mógł podziwiać wspaniałe zboża.
Wróciwszy do domu pan Bolesław sumiennie wykonywał swój program, tak dalece, że aż ciotka zaczęła mu robić wymów-