Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/125

Ta strona została skorygowana.

Lubił także, gdy go kto czasem odwiedził, grywać w proferansa. Kazał sobie też kupić tabaki i zażywał ją namiętnie, mówiąc, że doskonale robi mu na oczy i że czuje się po niej weselszym.
Agata, dowiedziawszy się, że pewien kowal słynie z przyrządzania tego wonnego proszku, sprowadzała go na użytek swego pana w dozach imponujących.
Cicho było we dworze rudawieckim jak w grobie, służba chodziła na palcach, aby nie przerywać drzemki, czy też rozmyślań pana Bolesława, a jemu zaś zapewne dobrze z tem było, gdyż nigdy o nic nie prosił, niczego nie żądał, siedział bezczynnie lub kartami się bawił, a ciągle się przy tem uśmiechał.
Z wiosną, gdy dni cieplejsze nastały zaczął wychodzić, lecz nie oddalał się od domu. Siadał w ganku na ławce, albo też w ogrodzie, patrzył na wróble, bijące się o robaka, na jaskółki, co ciągle koło domu latały.
W lecie przyjechał pan Aleksander w zamiarze przepędzenia kilku tygodni w Rudawce.
Słyszał on o chorobie Bolesława, ale nie spodziewał się w takim stanie go znaleźć.