Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/169

Ta strona została skorygowana.




Pani Walerya zamyślona i smutna przechadzała się po dużym, elegancko umeblowanym salonie. Przez okna otwarte, zastawione ładnemi roślinami, wpadały promienie słońca, zniżającego się ku zachodowi i ślizgały się po szerokich liściach palm, po woskowanej posadzce, po pluszowem pokryciu mebli, po konsolach i lustrach.
Książka otwarta leżała na stole; nie zawsze bo czytać można; bywają niekiedy takie chwile, że najciekawsza powieść nie bawi, że litery stają się niezrozumiałe jak hieroglify egipskie.
Przed kilkoma godzinami mąż pani Waleryi odjechał.
Zdawałoby się, że fakt to bardzo zwykły, a jednak napełnił smutkiem i niepokojem serce młodej osoby. Naprzód mąż nie był zwyczajny, jak tysiąc innych mężów, starych, łysych, nudziarzy, przepadających za dobrym obiadem, cygarem i partyą winta.