Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/212

Ta strona została skorygowana.

wego wspólnika w interesie. Któż nie przyzna, że to jest duże zmartwienie, nieszczęście?
Wszystko jest możebnem, albowiem nie człowiek szuka zmartwienia, ale ono samo chodzi za człowiekiem, niby kot za ptaszkiem, po cichu, delikatnie, czai się, pełza, jak gadzina, aż, wybrawszy odpowiedni moment, rzuca się na niego i pokazuje, jakie ma zdolności w pazurach.
Wszystko to prawda, ale i to również nie fałsz, że w każdej niemal przygodzie, w każdem niemal nieszczęściu, jest jednakże jakaś mała furteczka, jakieś drzwiczki, szczelina, szpara, przez którą można uciec i ocalić się.
Ileż to razy bywa, że ryba ucieka z sieci, chociaż jest taką masą misternie splecionych sznurków otoczona. Wymknie się i wyskoczy, nieraz przy samym lądzie, nieraz z grubej ręki rybaka. Rzuci się, szarpnie, mignie srebrną łuską i wpada napowrót do wody, i żyje i prowadzi nadal swój rybi proceder.
Tak samo i człowiek. Jeżeli zwichnął nogę, ma felczera, a w drugiej instancyi doktora, w ostateczności szpital. Kosztem kilku rubli i kilku dni cierpienia wydobywa się z kłopotu i znowu chodzi tak samo, jak da-