Strona:Klemens Junosza - Przekrzyczana lira.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.

Chciałem pisać poemat — lecz poemat wściekły,
Więc pióro w dłonie drżące schwyciłem z natchnieniem,
Chciałem aby z pod niego krew i łzy pociekły...
Popłynęły przed tłumy szerokim strumieniem,
Chciałem by mój bohater był czemś nakształt bożka,
W tem... pod oknem trajkocząc przebiegła dorożka....
I tak trzeszczała strasznie w walce z bruków głazem,
Że natchnienie uciekło z bohaterem razem.
O! przekleństwo wam trzykroć wy piaskowe płaszcze,
Prozo! co szkapy biedne ćwiczysz długim biczem!
Bodaj wam kropla wódki nie kapnęła w paszczę,
I żebyście zakąsić nie znaleźli niczem!!.
.....................
Mam ja pokój zielony — pokój od podwórza.
Dzikie wino uroczo pnie się po mem oknie,
Śliczny widok na miotłę, co w rynsztoku moknie,
Na dachy i od dachów czerwieńszy nos stróża.
Tam pójdę, tam jest spokój i cisza bez przerwy,
Tam istotne schronienie duszy rozmarzonej...
A przez otwarty lufcik wiaterek pieszczony
Chłodzi rozkosznie głowę i działa na nerwy...
Tam pójdę, dymu z fajki odziawszy się chmurą,
Po cierpliwym papierze wartkie puszczę pióro
I dwie dusze siostrzane obrawszy za temat
Utworzę sielankowy liryczny poemat, —
Poemacik tak ciepły, jak słońce wiosenne,
A taki rozmarzony... jakby dziecko senne,
Ulepiony z obłoczków, słowiczków i chmurek,
Zielony niby szpinak i mdły jak ogórek.
Będzie w nim nowożytny Leander i Hero
W sukience perkalowej, z prześliczną manjerą,
Z niezabudką zatkniętą w jasnozłotych włosach,
Z niebem w oku i okiem utkwionem w niebiosach,
Tak, — ona będzie piękna, piękna tak okrutnie
Jak niemiecki obrazek na niemieckiem płótnie,
Będzie go kochać strasznie, ale to tak bardzo
Że oboje posagiem, wyprawą pogardzą...
I zamieniając w czyny swe dziecinne mrzonki...
Pójdą w las, zbierać miody i łykać korzonki.
Muzo! przybądź z pomocą, zadźwięczcie me lutnie...
Lecz przebóg! na podwórzu coś piszczy okrutnie,