Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

uwydatniły się jeszcze lepiej; pan Stanisław był zachwycony..
— Cóż panie Juljanie, rzekł, można na tych koniach wiatry ścigać?.
— Można..
— I z temi nowo-wynalezionemi maszynami do wyścigu stanąć..
— Wątpię, odrzekł młody człowiek..
— Pan wątpisz; taki jeździec!.
— Może właśnie dla tego, że znam się trochę na koniach i mam niejakie pojęcie o rowerze..
— Czy może należysz do nich?.
— Nie, odrzekł z uśmiechem, jeździć na rowerze umiem, bo to nie trudna rzecz, ale zamiłowania nie mam, wolę konia. Tu przynajmniej mam do czynienia ze stworzeniem żyjącem, mającem bądź co bądź pewną inteligencję, częstokroć większą niż się ludziom zdaje.. Otóż naginanie tej inteligencji do mojej woli, kierowanie ogromną siłą fizyczną owego stworzenia jedynie za pomocą łagodnych środków, wskazanych przez rozum i znajomość natury konia — wydaje mi się daleko większą przyjemnością, niż jazda na martwej, aczkolwiek bardzo dowcipnie pomyślanej maszynie.
— Ależ naturalnie.. Porównania nie ma..
— Swoją drogą do wyścigu nie stanąłbym...
— Nawet na tym siwku?