Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/107

Ta strona została skorygowana.

względem Zosi, niech się zdecyduje, niech zostanie narzeczonym — a wtenczas siwka otrzyma w prezencie. Obecnie nie przyjąłby takiego daru, a koń dla niego jest przeznaczony. Żaden z synów go nie chciał, niechże go przeto weźmie ten, co się umiał poznać na jego wartości..
Liczni goście, którzy odwiedzali w tym czasie dwór pana Stanisława, byli bardzo zainteresowani rowerami młodych ludzi, częstokroć odbywały się popisy, jazda na dziedzińcu i po parku i wśród młodszych gości znajdowali się amatorowie, pragnący się uczyć jeździć...
Pan Stanisław, nie bez pewnego zgorszenia zauważył, że wysłano do Warszawy zbiorowy list z żądaniem przysłania siedmiu maszyn..
Dalibóg mówił do żony, toż to koniec świata! Niedługo baby wiejskie będą na targ do miasteczka na tych cudakach jeździły.
— Dla czegóż nie? odrzekła z uśmiechem, świat idzie naprzód, a my go nie powstrzymamy... Zresztą co ci to przeszkadza, że baby będą w taki sposób jeździły to ich rzecz, niech sobie jeżdżą. My zaś cieszmy się dziećmi. Niedługo będą z nami chłopcy; za kilka tygodni uciekną w świat i zostaniemy znowuż samotni.
— A Zosia? zapytał nie bez ukrytej myśli pan Stanisław.