Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

— Przecież ten Juljan, przez ciebie upatrzony.. Tyś go szukał, jak szpilki w stogu siana, tyś go sobie wybrał tego dobrego gospodarza, doskonałego znawcę koni — no, i na szczęście, porządnego człowieka. Ty się wprzód w nim zakochałeś niż Zosia! No — powiedz szczerze, czy ja się mylę, czy nie?..
Pan Stanisław ujął pulchną rękę swej małżonki, złożył na niej pocałunek i rzekł:
— Basiu, duszko moja.. ty jesteś wielka kobieta, ty słyszysz jak trawa rośnie, zgadujesz ludzkie myśli, przed tobą nic się nie ukryje. Prawda, jam się w Juljanie wprzód zakochał niż Zosia.

. . . . . . . . . . . . . . . . .

Zdawało się panu Stanisławowi, że wpadł nareszcie na myśl genjalną, że znalazł sposób wykazania wyższości dobrego konia nad martwą, bezduszną maszyną... Ten pomysł nie dał mu spać, odpędzał wszelkie inne myśli. Kombinacja była dość prosta. Ponieważ zwykły wyścig, według zapewnień pana Juljana i wreszcie według prostego obliczenia, nie przedstawia, przy dłuższym dystansie, żadnej szansy wygranej dla konia, trzeba sprobować wyścigu z przeszkodami. Zarówno siwy jak gniady na swoich sprężystych nogach skacze jak jeleń i przeszkoda na metr wysoka to dla niego zabawka, ale co pocznie wobec niej