Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

— Taki zagraniczny najgładziej kłamie, rzekł Stasiek.
— A czy go znasz?
— Znać — nie znam, ale wiem...
— Powiedz-że Oleś, wtrącił Janek, co on mówił. Cóż to za taki koń szczególny?
Chłopiec nie miał dokładnego pojęcia o przedmiocie, który tak bardzo wszystkich zainteresował, przeto dopomagał sobie trochę fantazją i opowiadał, że istnieje koń drewniany, zupełnie jak koń, tylko znacznie mniejszy; że na nim znajduje się siodło, tak jak prawdziwe, tylko także mniejsze, że zamiast nóg ma ów koń koła i tych kół jest trzy, że obracają się one za pomocą korby — i można jechać z niesłychaną szybkością, a w każdym razie prędzej aniżeli na koniu żywym.
Syn szaraczka oburzył się na to.
— Nie wierzę temu! zawołał Stasiek, nie wierzę, żeby mogło być co szybszego od konia!
— A zając?
— Eh, mój kochany! Widziałem ja nieraz jak panowie polowali na zające z chartami — a wiesz na czem jechali? Na koniach. Zazdrościłem im tej uciechy, bo pędzili jak wiatr, przez płoty, rowy, tylko się migali... i zawsze doganiali zająca. O czem tu gadać? Koń jest najściglejsze stworzenie na świecie i dość!
— A kolej żelazna! zawołał z tryumfem Jaś. Moja mama jeździła w roku zeszłym