Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/30

Ta strona została skorygowana.

się właśnie do odstąpienia korzystna dzierżawa, z kilkoletnim kontraktem, wziął ją.
Warunki były dobre, młody gospodarz wiedział, że nie straci, przeciwnie, nie wątpił, że osiągnie zysk spory, mógł więc jeszcze na kupno własnego kawałka ziemi poczekać... przytem postanowił się ożenić i posagiem żony kapitał przynajmniej podwoić.
Znalazł też sobie wkrótce pannę po myśli, taką o jakiej marzył; nie bardzo piękną, ale idealnie zdrową i silną; nie nadto wykształconą, lecz gospodynię zawziętą, oszczędną, skąpą prawie i nie posiadającą talentów, ale dziesięć tysięcy rubli posagu w listach zastawnych.
Żeby w biały dzień, z latarnią żony po świecie szukał, toby lepszej nie znalazł, a ta trafiła mu się bez szukania, niespodziewanie, prawie, że wypadkiem... Na jarmarku, z okazji kupna koni poznał się z jej ojcem i tak odrazu staremu do serca przypadł, że został zaproszony; poznał tęgą Basię, swą przyszłą towarzyszkę życia. Konkury niedługo trwały, trzy tygodnie, czy miesiąc wszystkiego, bo na co próżno czas tracić na romanse, gdy się dwie bratnie dusze zrozumieją odrazu... Bez długich wstępów, bez przygotowań, upatrzywszy chwilę stosowną, pan Stanisław rzekł:
— Panno Barbaro, zdaje się, że z nas byłaby para niezgorsza. Ja gospodarz, panna Barbara gospodyni... gdzie będziemy czego