Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/32

Ta strona została skorygowana.

— Patrz żono, mówił, oto nasze bydełko, nasze owce, nasze konie, nasza stadnina. Oto nasze stodoły nie puste, jak widzisz, oto nasz spichlerz, również nie próżny..
Basia patrzyła na wszystko z zadowoleniem, uśmiechała się. Rzeczywistość przechodziła jej marzenia..
— Stasiu, rzekła, mówili mi wszyscy, żeś dobry gospodarz, ale nie myślałam, żeś taki dobry..
W domu oddał jej ogromny pęk kluczy i skrzynkę dębową staroświecką, okutą grubo żelaznemi sztabami, a wewnątrz blachą wybitą.. Otworzył i rzekł.
— W tej skrzynce pieniądze leżą.. klucz oddaję w twoje ręce; pilnuj jak oka w głowie. Każdy grosz do schowania oddawać ci będę, jako mojej żonie najukochańszej.
Tak tem przemówieniem Basię za serce ujął, że rzuciła mu się na szyję... uściskała go serdecznie, a przez pierwszą okazję wysłała do rodziców list z doniesieniem, że jest w pożyciu małżeńskiem nad wszelki wyraz szczęśliwa i, że dziękuje Bogu, że jej dał takiego doskonałego męża...
Kiedy przyszedł na świat pierwszy syn, pan Stanisław pobiegł do stajni, kazał wypędzić źrebaki na dziedziniec i przypatrywał im się z tak wielką uwagą, że aż stary karbowy,