Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/44

Ta strona została skorygowana.

wydrwigroszów bez apelacji pakował do kozy na dwadzieścia pięć lat, albo na całe życie. Jakżeż to się jedzie na tym djable?
— W bardzo prosty sposób. Siedzi się na tem oto siodełku, nogi opiera się na pedałach, kierownik zaś trzyma się obiedwiema rękami. Im prędzej poruszać nogami, tem szybsza jazda..
Pan Stanisław, z miną znawcy robót stelmachowskich i kowalskich, przypatrywał się ciężkiej maszynie, która miała koła drewniane, pełne, okute szynami żelaznemi, skręt zaś, kierownik i osada pierwszego koła zrobione tak jak w welocypedach dziecinnych, ale po kowalsku, solidnie, z ogromnym nakładem żelaza. Ciężkie to było ogromnie i niezdarne, ale pociągało urokiem nowości. — Byli nawet amatorowie, którzy ten aparat wynajmowali na godziny...
Pan Stanisław oglądał szczegółowo maszynę..
— Co do roboty, mówił, nie wiele jest do zarzucenia. Mocno, solidnie, odkute wszystko jak należy, ale co się tyczy nżytku praktycznego, to przepraszam!.. Trzech groszy nie dałbym za to!.. Żyd, biedką i kulawym koniem prędzej zajedzie do celu, aniżeli najsilniejszy chłop na tej niby pośpiesznej maszynie. Powinienby fabrykant przerobić ten statek na biedkę, a prędzejby kupca znalazł aniżeli na to szkaradzieństwo... Z tego nigdy nic nie będzie..