Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/46

Ta strona została skorygowana.

sądku, że tak grubo nie dam się brać na fundusz..
— Ależ zapewniam cię.
— Widziałem, żeś jechał na trzech kółkach, widziałem nieraz psa kulawego, jak skakał na trzech nogach...
— Pokażę ci w domu rysunek i opis..
— Rysunek, bracie, to dla mnie nie dowód. Ludzie kłamać mogą nietylko językiem. Pióro i ołówek służy im do tego samego użytku doskonale, lecz dajmy pokój tym głupstwom; niech je licho porwie.. ja śpieszę do miasta. Siadaj ze mną, a tego cudaka niech fornal weźmie na wóz. Zaręczam, że mojemi końmi prędzej będziesz w domu, aniżeli na tej głupiej maszynie. Siadaj i nie marudź, bom ogromnie głodny..
— Więc zajeżdżaj wprost do mnie. Zaraz będzie herbata.
Pan Stanisław uśmiechnął się znacząco.
— A cóż ty myślisz, że porządny szlachcic na to do miasta przyjeżdża, żeby ziółka pił?
— Znajdzie się oprócz ziółek i coś do zjedzenia.
— Nie, nie, Olesiu, jak cię kocham, dziękuję...
— Ależ...
— U ciebie będę jutro, dziś chciałbym być trochę swobodniejszym. Nam wieśniakom miasto zawsze pachnie... Człowiek, panie dobro-