Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/58

Ta strona została skorygowana.

— Przepraszam cię, duszko, rzekł, ale jeszcze w moim rodzie takiego zdarzenia nie było. Nie kościół do nas, ale my do kościoła powinniśmy przychodzić.. Taka jest moja zasada!
Nie dodał jednak, że oprócz zasady, grała w tem postanowieniu pewną rolę i próżność i chęć zaprezentowania licznemu towarzystwu koni, z których słusznie mógł być dumnym. Jakoż zaprezentował czwórkę i trzy pary takie, że wszyscy goście, a zwłaszcza sąsiedzi z zazdrością na nie patrzyli.
Duma zamiłowanego hodowcy była zadowolona zupełnie, bo nikt z gości tak dzielnemi końmi popisać się nie mógł.
Po powrocie z kościoła zabawa zaczęła się na dobre, a że przyjęcie było świetne, wino doskonałe, uprzejmość gospodarza i gospodyni posunięta do ostatnich granic, więc bawiono się wybornie i szczerze. Opieczętowanie dwóch beczek, przeznaczonych na wesele jedynaczki dokonane zostało według wszelkich form, ze spisaniem odpowiedniego aktu. Goście herbowi zdejmowali z palców wielkie sygnety z krwawnikami i odciskali na laku wyobrażenia różnych Prawdziców, Toporów, Półkoziców i t. p. przy tem szedł toast za toastem, mówka za mówką. Gdy nad ranem rozjeżdżać się chciano, pan Stanisław, śmiechem głośnym wybuchnął. Pokazało się że koła z powozów i bryczek zdjęte są i zamknięte w spichrzu,