Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/64

Ta strona została skorygowana.

stwo, będzie musiała stosować się do zwyczajów w niem przyjętych, mówić swobodnie kilkoma językami, popisywać się doskonałą grą na fortepianie, może malować, może rzeźbić. Talent zawsze bywa mile widziany.
Pan Stanisław bronił się ale słabo..
— Partja, mówił, o! zaraz partja! Pójdzie za zamożnego gospodarza, hreczkosieja.
— Nie zapominaj mężu, że wśród hreczkosiejów są także i hrabiowie.
— Ho! ho, zkądże hrabia!
— A dla czegóżby nie? Czy nasza córka tego nie warta?..
— Oni bo widzisz, głównie dla pieniędzy, a przeważnie ze starego zakonu żony biorą..
— Nie wszyscy... Zresztą przypuść na chwilę, że wydałeś córkę za potomka starożytnego rodu, że ta córka weszła w sferę wyższą i że wydaje się w niej jak gąska. Na nią nic nie powiedzą, bo kobiecie ładnej, młodej, świat takie drobne usterki wybacza, ale nas, ale ciebie, Stasiu, wezmą na języki i mówić będą: szlachciura, dorobkiewicz, sknera, liczykrupa, grosze zbierał, a jedynej córce na edukację żałował..
— Ja bym im dał!!.. zawołał pan Stanisław, zaciskając pięści..
— Więc widzisz, ja to wszystko przeczułam i zrobiłam obliczenie.. Życzeniem mojem było nie rozstawać się z ukochanem dzieckiem