Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

że mam takie nerwy.. Więc Florek przyjeżdża na rowerze?
— Tak pisze..
— Zawsze mówiłem, duszko, że nie będę ja miał z tych dzieci pociechy.. Wyrodzili się..
— Stasiu, nie krzywdź chłopaków — przekonasz się, że ci w przyszłości zaszczyt przyniosą..
— Co mi tam po honorach!. Wolałbym mieć dzieci podług mego przekonania i upodobania. Taki, naprzykład Florek, ma oto przyjechać na jakimś djable, czy cudaku, a ręczę ci, że jak będzie w domu, to do stajni nie zajrzy, na pastwisko nie pójdzie, nie zapyta, jak powinien zapytać uczciwy syn: — a masz — że ty, kochany ojcze, jakie porządne bydlę w stadninie? Będęż ja miał na co wsiąść, po polach harcować, przez rowy i płoty przesadzać. Jestem pewny, że nie zapyta, ani on, ani jego młodsi bracia Wicek i Julek..
— To lepiej, przynajmniej żaden karku nie skręci..
— Ja, kochaneczko, tyle lat już jeżdżę i Bogu dzięki, mam kark zdrowy, nie skręcony, cały.. Ah, o czem tu mówić.. Mam trzech synów, a tak jakbym nie miał żadnego — bo fantazji w nich nie masz, polotu, tego, jakże go nazwać, zacięcia.. O, uważasz, zacięcia. Żaden z nich nie koniarz, żaden nie gospodarz, jedyna nadzieja w zięciu.. A jeżeli,