Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/86

Ta strona została skorygowana.

Pan Stanisław z zaciekawieniem przypatrywać się zaczął nieznanemu dotychczas przedmiotowi.
— Bójcie się Boga chłopcy, rzekł, i te cieniuchne szprychy nie pogną się pod ciężarem człowieka, ta delikatna rura nie pęknie, te wydęte obręcze na kołach nie podziurawią się o kamienie szosowe?
— Nie.. wszystko jest mocne, zrobione doskonale i z najlepszego materyału..
— Proszę.
— Najzdolniejsi mechanicy wysilali się na to, aby te maszyny ulepszyć, uczynić je najpraktyczniejszemi, najdogodniejszemi do użytku.. Zagranicą istnieją specjalne fabryki rowerów, corocznie wyrabiają ich one setki tysięcy, to samo dowodzi praktyczności pomysłu.
— No dobrze to wszystko.. moi drodzy, ale nie rozumiem jednej rzeczy..
— Czego mianowicie?
— Jakim cudem czlowiek może się na tym djable utrzymać? Rozumiałbym cztery koła, rozumiałbym wreszcie trzy, no nakoniec dwa równolegle jedno względem drugiego położone — ale jedno za drugiem, toż się w głowie nie mieści.
— Utrzymanie równowagi — to łatwa rzecz. Z początku wydaje się trudnem, prawie niemożliwem, ale po kilku dniach wprawy, siedzi