Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/91

Ta strona została skorygowana.

— Ej Maciek, ostrzegała go sześcioletnia dziewczynka z oczami barwy chabru i włosami jasnemi jak len, ej Maciek nie ruszaj.. bo obaczysz!
— Aha! odrzekł chłopak hardo, może mnie zje.
— Zje nie zje, ale cię złapie i poleci z tobą na koniec świata..
— Głupiaś ty, Nastka.. Kiej panowie na niego siadali, to i ja też bym siadł.
— A jeno.. może.. siadłbyś?
— Myślisz, że nie.. oj, oj! Albo to raz siedziałem na piotrowej kobyle.
— To co? Piotrowa kobyła dobra, łaskawa... Jak jej kawałek chleba dać, to później sama za ręce łapie i mało nie przemówi: daj.. Ja sama na niej jeździłam raz do wody.
— Ale!
— Jakbyś wiedział..
— A jakeś na nią wsiadła.
— Pioter mnie wsadził.
— O wa! Pioter! Ja bez Piotra potrafiłem.. z płota.
— To może i na tego cudaka z płota siądziesz?
— Byle jeno państwo nie patrzyło, siadłbym. Okrutniem do tego ciekawy.
— Głupi.. nie siadaj.
— Siądę..