Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/96

Ta strona została skorygowana.

twierdził, że tego rodzaju postęp w ogóle nic dobrego nie wróży..
— Brakuje jeszcze tego panie dobrodzieju, mówił, żeby ludzie wynaleźli sposób latania po powietrzu i kierowania balonami...
— Toć to marzenie, dziś jeszcze niedoścignione, odrzekł kolega, ale nad rozwiązaniem tej zagadki pracują najtęższe umysły i kto wie, kto wie, czy nie rozwiążą.. Jakiżby to przewrót w stosunkach nastąpił!. Co by to była za przyjemność, za rozkosz, unosić się nad ziemią, w czystej przezroczystej atmosferze i spoglądać z góry na tę szarą skorupę ziemską.. Czy nie uśmiecha ci się myśl podobna?
— O niechże Bóg broni! — zawołał szlachcic, toż miałbym się cieszyć z czego! Dziękuję..
— Ale cóż masz przeciwko temu?
— Od wielkich mądrości świat się psuje.. Śmiej się ze mnie, jeżeli ci się podoba, ale ja zawsze utrzymywać będę, że im większe udogodnienia, ułatwienia stosunków, im lepsze maszyny, tem większe łajdactwo. Dawniej ludzie rozrzuceni po wioskach, wśród pól i lasów, orali, zasiewali, żęli, żyli po ludzku i pana Boga chwalili, a zamków nie było trzeba.. Później, gdy się zaczęto w większe gromady zbierać, w miastach, w centrach fabrycznych zaraz zepsucie nastało i rozniosło się jak zaraza nawet i po wsiach. To też masz.. przypatrz się co się dzieje teraz.