Strona:Klemens Junosza - Przy kominku.djvu/116

Ta strona została skorygowana.

świadczony i w dyalektyce bieglejszy, wytaczał natychmiast, niby działo największego kalibru, argument o przymusie moralnym.
— Ogromna to różnica, panie dobrodzieju — mówił — nadzwyczajna! W kasie oszczędności składasz pan ile chcesz i kiedy chcesz, nie jesteś skrępowany terminem, ani warunkami. Jednem słowem, w kasie pan dobrodziej ilość pieniędzy nieoznaczoną, rozmaitą, dowolną, zależną wprost od okoliczności, chwilowego kaprysu, częstokroć od jakiejś potrzeby urojonej, czysto fikcyjnej składasz, u nas zaś tyle, ile zobowiązałeś się i w terminach z góry oznaczonych. My dajemy klientom swoim podarunek niezmiernie cenny, mianowicie dajemy im przymus. W sprawach oszczędności ma to wartość nieoszacowaną. Co innego jest składać posag dla córeczki z dobrej woli, która w tem jest podobna do szklanki, że przy pierwszej lepszej okazyi stłuc się może, a co innego składać z musu, a skoro pan podpisałeś warunki, to nie płacić nie możesz, bo to, coś zadatkował, przepada.
Jegomość słuchał, kiwał głową, uśmiechał się pod wąsem i odchodził nie przekonany, ze szczerem postanowieniem składania dobrowolnie i bez przymusu, zwierzchnik mój zaś w takim wypadku użalał się przede mną, że społeczeństwo nasze za mało jest jeszcze dojrzałe i rozwinięte, aby mogło zrozumieć ogrom dobrodziejstw, wyciekających z kombinacyj ubezpieczeń posagowych.
Jednego dnia, gdy pochyleni nad księgami, robiliśmy wykazy do rachunku rocznego, w sąsiedniej sali dał się słyszeć odgłos ciężkich kroków i de-