Strona:Klemens Junosza - Przy kominku.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

— Jesteś pan podobno w blizkich stosunkach z dyrektorem...
— Naturalnie... w bardzo blizkich... i nie tylko z nim, ale ze wszystkimi członkami zarządu. Co więcej, znam prawie każdego akcyonaryusza.
— To bardzo szczęśliwie dla pana.
— Zapewne.
— Należy też korzystać z okoliczności i postarać się o trochę lepsze, odpowiadające zdolnościom zatrudnienie.
— A cóż mi pan radzi?
— Transporty, panie szanowny, ogień, to zupełnie co innego! A możeby pan pracował samodzielnie, nie angażując się do czynności w wydziałach.
— Na przykład w jaki sposób?
— Hm... to zależy...
— Niechże mi pan powie.
— Mógłby pan na przykład opracować projekt ubezpieczeń rolnych od gradobicia. Zna się pan na tem?
— Na gradzie?
— Tak.
— Przewybornie. Wie pan, to jest idea! Czy ja się znam na gradzie?... Jeszczeby też! Wie pan co... jutro zaproponuję to dyrektorowi. Rzeczywiście to rzecz na czasie, to idea, a jak ja się do tego wezmę, stworzymy coś, za co nam pomniki stawiać będą. Serdecznie, serdecznie dziękuję za radę...
Nazajutrz energiczny nasz kolega skrzypiał w wydziale ogniowym. Nad gradem dyrektor miał