— Wy swoje, a ja swoje: i ja mam racyę... bo żeby, na to mówiący, była dusza drewniana, toby ją kołeczkiem przybił, albo żeby była żelazna, toby ją na śrubkę i na muterkę przykręcił; ale że ona ni taka ni siaka, ale z ducha jest, to jakże ją przymocować?
— Bóg Najwyższy to obmyślił, a my głupi ludzie nie dojdziemy...
— Zawdy nie na moc...
— Spytajcie się Jankla... Hej Janklu, Janklu, słuchajcie-no!
Żyd się przebudził.
— Co chcecie?
— Powiedzcie nam, czy dusza we człeku mocno siedzi, czy nie?
— Co? Dusza w człowieku? albo ja wiem... Na co wam taka ciekawość? Póki może, to ona siedzi, a jak nie może, to odchodzi. Skąd wam takie myślenie? Wy lepiej pijcie wódkę...
— Kiedy to jest taka rzecz, że trzeba wiedzieć — rzekł Piotr — a Jan się spiera; ja mówię nie mocno, a on powiada mocno...
— Dajcie pokój — rzekł Jankiel — nie wasza głowa na to... nie jesteście rabini, żebyście się mieli takiemi rzeczami zajmować...
— Juści rabin nie jestem, ale wiem, że jak temu dwa lata Michał Żaba, co teraz w kryminale siedzi, żyda zabił...
— Pfe! nie wspominajcie o takiem przykrem zdarzeniu. Niech ten Michał zdechnie w kryminale, niech go robaki zjedzą...
Strona:Klemens Junosza - Przy kominku.djvu/130
Ta strona została skorygowana.