Strona:Klemens Junosza - Przy kominku.djvu/83

Ta strona została skorygowana.

Dlaczego ja nie mógłbym mieć takiego samego światka? Niech mi dadzą Krysię, a zastosuję się we wszystkiem do jej woli. Nie podoba się jej miejskie życie — dobrze, kupię folwark w blizkości Białki. Zmienię z gruntu swoje przyzwyczajenia, wyrzeknę się komfortu i dotychczasowych upodobań. Przerobię się całkiem. Będę się trząsł na żółtych bryczkach, rozbijał na znarowionych koniach, będę wstawał skoro świt, będę się kłócił z chłopami, ujadał z żydami, marzył o pogodzie podczas deszczu, błagał nieba o deszcz podczas pogody. Będę gonił zające po polach, a sam, jak zając, zmykał przed wierzycielami. Wszystko, wszystko dla niej uczynię!
Chciałem powiedzieć to panu Marcinowi, wyznać mu swoje myśli i postanowienia — ale nie! Lepiej niech mnie w tem wyręczy pani stryjenka. Niech swata; będzie w swoim żywiole.
Przejażdżka rzeczywiście mi pomogła. Powróciliśmy z panem Marcinem do domu i przepędziłem najmilszy, najpiękniejszy dzionek w swojem życiu.
Nie wyjeżdżaliśmy nigdzie, nie było gości, mogłem więc rozmawiać z panienkami, słuchać wesołego szczebiotu Joasi, patrzyć w śliczne oczy panny Krystyny.
Jeszcze trzy dni zabawiłem na wsi, trzy dni tylko... przeszedłem przez jedno polowanie z gończymi i przez dwie wizyty w sąsiedztwie. Nie będę ci opowiadał szczegółów, bo z dziejami mojemi nie mają one bezpośredniego związku, a po drugie,