Strona:Klemens Junosza - Przysięga pana Sylwestra.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.
Klemens Junosza.
PRZYSIĘGA PANA SYLWESTRA.
OBRAZEK.

(Ciąg dalszy)

— Nie — odrzekł, — takie projekta nie zajmowały nigdy mego umysłu. W towarzystwach kobiecych nie bywałem, a znajomi moi, żonaci i ojcowie rodzin, znajomi, z którymi spotykałem się wieczorami przy kuflu, nie bardzo byli zachwyceni urokiem swych ognisk domowych. Częściej słyszałem od nich narzekania, aniżeli słowa zachwytu.
— Pojedyncze przykłady nie stanowią dowodu.
— Zupełna racya, ale mnie o dowód nie szło bynajmniej, gdyż wogóle kwestya małżeńska była dla mnie obojętna... tem więcej, że zaszła pewna niemiła okoliczność. Spojrzawszy w lusterko dostrzegłem, że jestem łysy i mocno siwiejący, obliczywszy zaś moje fundusze, przekonałem się, że jestem biedny. Były one na wyczerpaniu, postanowiłem więc powrócić do kraju.
— Do rodziny? do krewnych?