lub 30 za sto, i jeszcze roztkliwią się nad losem zacnego człowieka, który jedynie tylko skutkiem fatalnych a nieprzewidzianych okoliczności stracił chwilowo grunt pod nogami.
W ten sposób operuje się jednocześnie kilku podróżnych, — jako uczciwy bankrut jest się w zgodzie z kodeksem, zdobywa się pieniądze i nie traci honoru.
Jest to zapewne mniej romantyczne, aniżeli rozbój w ponurym lesie, wśród nocy jak piekło czarnej, której ciemności chwilowo tylko błysk wystrzałów rozjaśnia, ale za to... praktycznie.
Po co być niegrzecznym, po co np. chwytać przyjaciela za gardło, przykładać mu pistolet do piersi, wołając — dawaj 700 rubli!! lub śmierć, — kiedy można przyjść do niego i powiedzieć w sposób jaknajsłodszy:
— Kochany przyjacielu, bądź łaskaw poręczyć za mną, — podpisz mi weksel na 700 rubli.
Przyjaciel podpisuje — weksel w terminie płaci, a później jeszcze przy spotkaniu można mu powiedzieć:
— Ach, mój drogi, zapomniałem załatwić tej drobnostki, — lecz to wszystko jedno, zresztą będę twoim dłużnikiem, — zapłaciłeś weksel na 700, dodaj mi jeszcze trzysta, będzie okrągłe tysiąc.
I tym sposobem obdarłeś swego przyjaciela z tysiąca rubli — a czy kto może ci zarzucić, żeś człowiek nieuczciwy.
Naturalnie! bo czyż można kogo o to obwiniać, że ktoś drugi zapłacił za niego weksel?
Czy prawo zabrania płacić weksli za bliźnich, czy zabrania pożyczać pieniądze na wieczne nieoddanie? fe, co za dzikie pretensye. Co innego ukraść lub obedrzeć, a to zbrodnia, ale tak, miły Boże, najpospolitsza operacya pod słońcem...
A ileż to jeszcze jest sposobów używanych z pomyślnym skutkiem, zapisanych szeroko w dziejach rozbójnictwa warszawskiego, które zresztą nie jest czysto miejscowem, lecz praktykuje się i na całym świecie.
Owóż wyobraźcie sobie, że w pięknym domu przy ulicy bardzo pryncypalnej, mieszka mąż, którego starannie wygolona twarz „jest jako karta, na której nic nie napisano.“ — Otaczają ją faworytki siwe, od szyi kilka dobrze zaokrąglonych podbródków, a złote okulary na nosie, mocno zaciśnięte usta i tabakiera złota w ręku znamionują, że to człowiek mający najmniej sto tysięcy rs. kapitału i córkę brzydką jak półtora nieszczęścia.
Strona:Klemens Junosza - Rozbójnicy w Warszawie.djvu/5
Ta strona została uwierzytelniona.