Strona:Klemens Junosza - Skarby ziemi.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

„Ludu wierny, zimno jest tobie, a czeluście pieców twoich czekają na wióry palmowe.“
„Aleście wypsuli drzewa palm waszych na cybuchy i laski i wykałaczki do zębów. I niema w całym Iranie ani jednej palmy, i będziecie musieli porąbać i spalić łoża żon waszych.“
„Ale nie trwóż się ludu, nie zginęła jeszcze mądrość Alego, która ogrzeje czeluście pieców twoich.“
„Oto Ali wykuje dziurę w pustyni, a ztamtąd naczerpiecie węgla, iżbyście mogli zagrzać nosy wasze.“
„I będzie ciepło w domach waszych, i będziecie chwaląc mądrość Alego, piekli placki pszeniczne.“
„I będziecie mieli ognisko do zapalania fajek waszych, ogrzejecie łaźnię i uwarzycie kawę.“
„To wam ogłasza wielki Ali z pałacu przy ulicy Królów, i to wam trąbi Ben-Jacob pasterz kóz dzikich na puszczy.“
„A niech to trąbienie dojdzie do uszów waszych i znoście cekiny do pałacu Alego.“
„A kto nie zniesie złota, nie dozna łaski Alego.“
I był do późnej nocy ścisk wielki w przysionku pałacu Alego, a Ben-Jacob powrócił o zmroku i przywiózł dziewięćdziesiąt dziewięć wielbłądów obładowanych złotem.
Zawarły się później złote wrota pałacu, a któż może odgadnąć tajemnice jego?
Złote gwiazdy świeciły jak oczy hurysek, a księżyc posrebrzył kopuły minaretów.