W domu państwa Grabskich zaczął bywać młody człowiek.
Ubrany zawsze podług najświeższéj mody, ufryzowany, woniejący jak apteka, z wąsami wyczernionemi i skręconemi misternie w dwa druciki. Elegant ten miał oczy przysłonięte binoklami w złotéj oprawie, a z bocznéj kieszeni jego surduta wyglądała miniaturowa chusteczka, barwy czerwonéj, która wraz z wielką różą wpiętą w dziurkę od guzika, dopełniała świeżości i elegancyi kostiumu.
Młodzieniec ten miał na biletach wizytowych wylitografowany herb, z hełmem, przyłbicą, strusiemi piórami, mieczami, armatami i innemi ostremi narzędziami, a pod tą straszliwą armaturą, nad którą unosiła się baronowska czapka, podpisane było nazwisko Oskar Walter.
Skromne, ale dające dużo do myślenia.
Przedewszystkiém zagraniczne. Powtóre imię Oskar, ma w sobie coś sympatycznego, potrzecie nazwisko Walter, otwiera rozległe pole do różnego rodzaju przypuszczeń.
Można bowiem mniemać, że właściciel jego pochodzi w prostéj linii od feudalnych baronów niemieckich, że przodkowie jego mogli być członkami Krzyżackiego zakonu, że wreszcie rodzina Walterów mogła osiąść niegdyś we Francyi i wyemigrowała ztamtąd podczas prześladowania Hugonotów... Tysiące kombinacyj i wniosków. Któż wie wreszcie, czy pan Oskar nie jest potomkiem Walter-Scotta?! tegoż samego Walter-Scotta, który takie cudowne pisywał romanse...
W każdym razie faktem jest, że kiedy panna Stefania zobaczyła na biurku w gabinecie swego ojca ów bilet, zwróciła na niego szczególną uwagę i zapytała:
— Proszę ojca, co to za jeden ten pan Oskar Walter.
— Ach, zapomniałem ci powiedziéć, niedawno go poznałem, dzielny chłopiec, młody, przystojny, a przytém nadzwyczaj zręczny i ambitny, mówi kilkoma językami — i kompletnie, ale to powiadam ci kompletnie wykształcony młody człowiek...
— Czy on tu mieszka w Warszawie?
— O nie, moje dziecko, to człowiek czynu w całém znaczeniu tego wyrazu, rzutny, energiczny, obrotny, dziś jest w Warszawie, jutro w Brukselli lub Paryżu, to znów pędzi do Norymbergi albo do Gdańska.
— I dla czegóż on tak ciągle podróżuje, czy taki bogaty?
— To jest właściwie czy jest istotnie bogaty, na to odpowiedziéć nie umiem, ale że jest na drodze do zrobienia majątku, to fakt nieulegający żadnéj wąt pliwości.
— Czemże się trudni?
— Ma interesa komisowe. Tu pojedzie kupi, tam znów sprzeda, dostanie komisowe i jedzie daléj. Prowa-
Strona:Klemens Junosza - Spekulacye pana Jana.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
Wreszcie znajduje się człowiek, który od razu się zdziwił.