go kiedy u innych siano, to u pana Grabskiego orano, a kiedy ludzie już wszystko posprzątali, to w Pieprzykowie zabierano się dopiero do żniwa, oczekując zapewne, czy w Ameryce nie wynajdą z czasem jakiego miecha parowego, co jak dmuchnie, to wszystko od razu do stodoły zapędzi, a jak chuchnie znowu, to całoroczny zbiór od razu upiecze i złoży do spichrza w postaci chleba, bułek, ciast, bab, tortów i tym podobnych przetworów kunsztu cukierniczo-piekarskiego.
Panna Stefania Grabska, osoba wysokiego wzrostu i charakteru silnego, posiadała również pewną dozę energii i zamiłowania do gospodarstwa, do téj roli, jak mówiła, téj ziemi świętéj, zlanéj potem naszych pradziadów.
Panna Stefania lubiła mówić o pradziadach, bo dom był arystokratyczny, a nawet podobno jakiś przodek tego rodu złamał obie ostrogi uciekając przed jednym szwedem, a inny zaś praszczur był łowczym w swoim własnym lesie.
Dobrą krew zawsze znać: odezwie się ona choćby w dziesiątém pokoleniu, po kądzieli lub mieczu.
Raz, panna Stefania wyczytała we francuzkim romansie, jak urocza Julia córka margrabiego de Saint-Rien, objeżdżała konno posiadłości swego papy i osobiście znajdowała się przy robotnicach obrządzających pola i winnice tego magnata.
Tam to urocza Julia spotkała cudownie pięknego wicehrabiego de Saint-Zero i oboje z wysokości grzbietów końskich poczuli tak silną, tak gwałtowną ku sobie miłość, że aż uczucie ich musiało zostać zapieczętowaném bardzo huczném weselem w zamku margrabiego.
Miłość młodéj pary była tak gorącą, tak silną, tak po południowemu namiętną, że dopiero w pół roku po ślubie piękna Julia odważyła się po raz pierwszy zdradzić męża, dla bardzo miłego i ufryzowanego barona de Tripla Coeur...
Zajmująca i pełna sentymentalizmu ta scena, podziałała magicznie na pannę Stefanię.
Zapragnęła ona gwałtownie na wzór uroczéj margrabianki de Saint-Rien, objeżdżać posiadłości swego ojca, osobiście doglądać pracujących w jego winnicach, (które z przyczyn od panny Stefanii niezależnych, zamienić się musiały na rzadziutkie i bardzo nikłe żytko), oraz spotkać na rozstajnych
Strona:Klemens Junosza - Spekulacye pana Jana.djvu/4
Ta strona została uwierzytelniona.