Strona:Klemens Junosza - Stary leśnik.djvu/3

Ta strona została uwierzytelniona.
XII.

Las żyje długo, i wtedy umiera,
Gdy go z korzeniem człowiek wykarczuje
Gdy wszystkie drzewa wyrąbie siekiera,
Lub gdy je brzydki robak jadem struje,
Gdy cały w bagna zapadnie i zgnije,
Nawet pod wpływem słońca nie ożyje...

XIII.

Nie zazieleni się już bowiem próchno..
Jak w trupa życie nie wstąpi na nowo,
Lecz się pogrąży w bagna, które cuchną,
Jak w otchłań zimną, ponurą, grobową,
I czasem tylko, ciemną, letnią nocą,
Błędne ogniki nad nim zamigocą...

XIV.

Kto ci to mówił? spytacie, poeta?
Cc szuka natchnień w lip ustronnych cieniu,
Czy bladolica marząca kobieta,
Co duszę streszcza we łzach i westchnieniu,
Czy może jaka zapleśniała księga,
Z której poety duch do niebios sięga?

XV.

Nie, mej powieści inny jest początek,
Płynęła ona z piersi starca zwiędłej,
Który nie sądził by słów jego wątek,
Niezgrabne ręce w sieć rymów oprzędły,
By to co myślał i mówił jak bratu,
Bez jego wiedzy odsłoniły światu...

XVI.

Bieluchna chata kryła się pod borem,
W jej ścianach niegdyś mieszkał dziad wysoki;
Nie raz na progu usiadłszy wieczorem,
Samotny, smutny, spoglądał w obłoki,
I snuł wspomnienia ubiegłej młodości,
Szczęścia, zachwytów, cierpień i miłości.

XVII.

A miał tych wspomnień moc wielką zaiste,
Pełnych uroku lub bojowej grozy...
Przeszedł południa krainy ogniste,