Strona:Klemens Junosza - Stary leśnik.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.

W walkach z Hiszpanem zdobywał wąwozy,
Nie jednę ziemię w swem życiu zobaczył,
I każdą prawie własną krwią naznaczył.

XVIII.

Po długich walkach, zawodach, cierpieniu,
(A los go niemi bardzo ciężko chłostał),
Osiadł nareszcie w drzew zielonych cieniu,
I z wojownika stróżem lasu został.
Do tej pustelni schronił się z ochotą,
Bo był na świecie zupełnym sierotą..

XIX.

„Czuję to, mówił, że gdy śmierć zaskoczy,
Nikt mi serdecznym płaczem nie zadzwoni,
Nie będzie ręki co mi zamknie oczy,
Co przyjmie uścisk kostniejącej dłoni,
I nikt nie zechce w modlitwie serdecznej,
Zmówić staremu „odpoczynek wieczny.“

XX.

Na mej mogile kwiatków nie zasieją,
Ani kobieta na niej nie uklęknie,
Tylko mi wichry żałośnie zawieją,
Tylko niekiedy puszczyk nad nią jęknie,
Bo ci, co w szczęściu żyłem chwilkę z niemi,
Młodsi odemnie są już dawno w ziemi.

XXI.

Nie mam nikogo — w tej cichej ustroni,
Jako pustelnik kończę życie smutne,
A gdy w sąsiedniej wiosce dzwon zadzwoni,
Odmawiam pacierz i psalmy pokutne,
Prosząc ażeby Bóg wziął duszę grzeszną,
Bo mi do moich ukochanych spieszno.

XXII.

Dwie tylko miałem — i te mi wyrwano
Z objęć, jak psotnik z ziemi kwiat wyrywa,
I żyję w sercu z rozjątrzoną raną,
Co mi bolesna zawsze, wiecznie żywa,
Co mi pierś bodzie jako miecz ze stali,
I bolesnemi wspomnieniami, pali.