Strona:Klemens Junosza - Stary leśnik.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.
XXIII.

Jednę na obcej pochowałem ziemi,
Druga spoczęła tutaj nie daleko,
I szczęście moje umarło wraz z niemi,
Dwóch białych trumien przykryło je wieko;
A ja goryczy jad tak długo piję,
I w takim smutku, widzisz, jeszcze żyję,..

XXIV.

I nie raz pytam siebie, czym ja skała?
Której nawalność morza nie ukruszy,
Że nie rozszarpią mi słabego ciała,
Okropne burze szalejące w duszy,
Czy boleść co me serce rwie na ćwierci,
Tak pożądanej nie zeszle mi śmierci?

XXV.

Słuchaj dzieciaku, ty cierpieć nie umiesz,
Bo ci się życie wiośniane uśmiecha,
Ty mojej skargi może nie zrozumiesz,
Boś jeszcze nie pił z goryczy kielicha,
Ciebie los jeszcze niczem nie zbogacił,
A jam już wszystko co najdroższe stracił...

XXVI.

Nie raz mnie pytasz: „czemu dziadku stary,
Od dobrych ludzi stronisz i uciekasz,
Idziesz pod dębów zielone konary,
I tam nad swojem sieroctwem narzekasz,
Do drzew przemawiasz, a drżącemi wargi
Zwierzasz im swoje boleści i skargi?“

XXVII.

Ja ci odpowiem, las jest dla mnie światem,
W którym mam wszystko prócz fałszywych ludzi,
Ja się z nim z żyłem, jak z ojcem lub bratem,
Szmer jego liści do życia mnie budzi,
On moje troski i boleść rozumie,
On gwarzyć ze mną, on i płakać umie.

XXVIII.

Cóż tak spoglądasz? ty dziecko naiwne,
Jak gdybyś prawdzie moich słów nie wierzył;
Te moje skargi zdają ci się dziwne,
Boś drogi życia jeszcze nie przemierzył,
Bo nie wiesz o tem, mój słuchaczu młody,
Co jest świat, boleść, szczęście i zawody.