— Ja znalazłem aż pięć Kocichbrodów! Z tych jeden nad granicą pruską, duży, śliczny majątek, a na nim suma trzydzieści tysięcy rubli, suma Zawalskich! Ktoby się nie złapał, panie mecenasie!
— Przecież twoja żona Zawalska...
— Zawolska... litera nocet.
— Sfuszerowałeś tym razem, ale nie martw się, na twoje szczęście to wyszło. Zacząłeś nareszcie żyć jak człowiek, masz opiekę, wygody, będziesz pielęgnowany, gdy zachorujesz, a pieniędzy masz tyle, że na utrzymanie was dwojga aż nadto wystarczy. Nieprawdaż?
— Zapewne, panie mecenasie. Mieszkanie ładne, wikt dobry, kobieta poczciwa i rasowa, ale niewola mi się przykrzy.
— Jaka znów niewola?
— A no tak: buty na słomiance trzeba wycierać, spluwać na podłogę nie wolno, podczas obiadu wiąże mi serwetę pod brodą, a po herbacie każe mi czytać na głos jakieś poezye i romanse... a mnie od takich rzeczy sen morzy...