Żeby on się tylko o tem dowiedział!
Panna Bolesława, uderzona nagle świetną myślą, od razu powzięła postanowienie. W najbliższą niedzielę, po nabożeństwie, opowie o tem niespodzianem szczęściu swojej rówieśniczce i przyjaciółce, pięknej Zosi, która przed rokiem za mąż wyszła.
Zosia jest dobra, serdeczna kobiecina; można na nią liczyć, jak na Zawiszę — i jeżeli panna Bolesława zaklnie ją na wszystkie świętości, aby to zwierzenie zachowała w najgłębszej tajemnicy, to do następnej niedzieli już cała parafia będzie jak najdokładniej poinformowana o zapisie.
Ale mniejsza o to, bo właściwie cóż to jest parafia? Zgromadzenie garstki ludzi intelligentnych, i kilka tysięcy chłopów, bab i dzieci, lecz do tej parafii należy także Konrad.
Wesoła, uśmiechnięta, z piosenką na ustach, zerwała się z sofy panna Bolesława; okręciła się kilka razy po pokoju, powtarzając:
— Powiem, powiem, powiem!!