— Do czego prowadzą te pochwały? Co nam z nich przyjdzie?
— One prowadzą do bardzo prostego myślenia: jeżeli Korkiewicz ma chęć nabyć tę sumę na Kocimbrodzie, to ona z pewnością jest coś warta... to dlaczego my mamy pozwolić na to, aby ją nabył Korkiewicz? Jasno?
W zgromadzeniu zrobiła się chwilowa cisza. Członkowie zebrania myśleli.
Po kilku minutach rudy zawołał:
— To jest prawda! Ja wam to przecież od razu powiedziałem!
— Kiedy powiedziałeś? Co powiedziałeś? To ja mówiłem, żeby zrobić współkę.
— Żebyś ty anioła śmierci zobaczył! Ja proponowałem! Mnie się należy pierwszeństwo, ja chciałem zbierać wspólników!
— Cicho, cicho, dajcie pokój! Nie o to idzie. Honor pierwszeństwa jest ładna rzecz, ale interes ładniejsza. Trzeba myśleć o interesie. Ten mały dependent nie kręci się bez przyczyny.
— Ma się rozumieć, to jest ptak!!
— Z przeproszeniem waszego honoru — odezwał się Szmul Stawidło, — jabym chciał też jedno słowo powiedzieć.
Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/86
Ta strona została skorygowana.