sywał rękawy i pchał się w sam środek gromady, ażeby czynnie stanąć w obronie pachciarskiego honoru.
Odsunięto go, a stary żyd, widocznie wielki zwolennik spokojnego i poważnego traktowania rzeczy, odezwał się:
— Szmulu, wy tego nie bierzcie do serca. On jest ostry w gębie, ale dobry macher do interesów; znajomość z tym człowiekiem może wam się kiedy przydać. Wy załatwijcie swoje interesa, wy się trochę posilcie na drogę i jedzcie do domu, a gdy wam się zdarzy okazya, to pytajcie znajomych żydków o Kocibród. Jeżeli dowiecie się, gdzie taka wieś jest, to przychodźcie tu, w to samo miejsce, i powiedzcie mnie. Zapewnić was mogę, że wasza gęba nie będzie otworzona darmo.
— Ktoby chciał darmo?!
— Wiadoma rzecz. Macie z porządnymi ludźmi do czynienia... Ale to wam jeszcze powiem, że w tutejszej hypotece księgi Kociegobrodu niema...
— Ja miarkuję, że to będzie inna gubernia.
Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/90
Ta strona została skorygowana.