Ten tytuł, ze względu iż prababek naszych Alwara nie uczono, napisał zapewne jakiś pra-pra kawaler, aspirujący do antecesorki pani Markowej; a jak można wnosić ze stylu, działo się to jeszcze w owym cyklu historyi kulinarnej, kiedy smażono myszki na szałwii gotowano czarną kapustę z rodzynkami, i pieczono kurów pozłocistych.
Cykl ten odpowiada owej epoce, w której spijano witpachery, rozekery, rywuły i małmazye, a bóle i dolegliwości leczono dryakwią weuecką.
Po tem naukowo-archeologicznem objaśnieniu, każdy z was przyzna zapewne, że gospodyni wykształcona na tak klasycznych wzorach jak zacytowane wyżej przepisy, musiała znać wybornie tajemnice swej sztuki, mogła śledzić za historycznym jej rozwojem lub upadkiem, i że mogłaby z całą znajomością rzeczy, napisać historyę filozofii kuchni.
Chociaż znaliśmy osobiście panią Markowę, nie mamy jednak świadomości, o tem z jakiego punktu zapatrywała się na ten przedmiot, ale to możemy utrzymywać na pewno, że nie darmo w trzech sąsiednich powiatach słynęła jako wzorowa gospodyni, i że sferoidalny ciałokształt tak jej, jak i jej małżonka, brał swój początek z owych właśnie szacownych i starodawnych przepisów.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Już słońce było dosyć wysoko, już pan Marek powrócił z pola, a pani załatwiała się w kuchni, gdy pan Władysław otworzył oczy, a powstawszy z łoża, przywdział na pół militarny swój kostyum, i wszedł do stołowego pokoju, gdzie go wszyscy z kawą oczekiwali.
Pani Markowa wyprawiwszy dzieci, uznała że jest to właśnie chwila najstosowniejsza do rozmowy.
Nalała tedy bratu szklankę wyśmienitej kawy, która według zdania znawców, o wiele lepszą bywała w Wólce niż w Warszawie, i zaczęła rozwodzić przed bratem długie jeremiady o swych kłopotach. Przedewszystkiem uznała za stosowne podziękować ukochanemu Władziowi za to, iż był tak dobry i na jej wezwanie natychmiast przyjechał, poczem wypowiedziała mu cel, dla którego go wezwała.
W konkluzyi oboje małżeństwo oświadczyli, iż całą przyszłość pierworodka gotowi są powierzyć w ręce brata z zamkniętemi oczyma, ufając jego rozumowi i doświadczeniu.
Tę prośbę pani Markowa poparła wymownem wejrzeniem, a następnie serdecznym siostrzanym uściskiem.
Było to rozrzewniające tableau.
Pan kapitan w objęciach siostry, niby Mars