W mężach pantoflach ta słaba strona nie daje się podciągnąć pod ogólne reguły pantoflostwa. Mąż mieszczanin, cichy baranek w domu, jest głośnym i hałaśliwym przy kufelku na bawaryi. Rzemieślnik pantofel, idzie zawsze za wolą pani majstrowej, ale ekscypuje sobie panowanie absolutne w warsztacie; jaki, dajmy na to radca, w domu słucha rad małżonki, ale nie pozwoli nikomu wtrącić się do swoich zatrudnień poza domowych.
Taką słabą, a właściwiej powiedziawszy mocną stroną w usposobieniu i naturze pana Chojnowskiego było gospodarstwo i kasa. Tutaj czuł się prawdziwym mężczyzną, i biada temu ktoby chciał nieproszony wtrącić swoje trzy grosze. Nawet żonie umiałby poczciwy starowina verba veritatis z właściwem ma się rozumieć uszanowaniem, powiedzieć.
A powrót syna z cukrowni miał bezpośredni związek z kasą. Pan Marek zapłacił za naukę, a że był oszczędnym i znał wartość ciężko zapracowanego grosza, więc też nie chciał wyrzucać go na darmo. Zresztą, mając jeszcze dzieci, nie chciał ich ukrzywdzać dla jednego, a przytem pomimo swojej potulności i uległości dla żony, miał dosyć trafne na życie poglądy, i chociaż nie bawił się w szumną frazeologyą, wiedział jednak w czem zawiera się esencya dobrobytu człowieka.
Długo dumał pan Marek, chodził po pokoju i puszczał kłęby dymu z króciuchnej fajeczki, od czasu do czasu pocierał czoło rękami, nareszcie splunął, i głośno sam do siebie powiedział.
— Ani myślę, niech siedzi, niech pracuje, ja pieniędzy nie robię i napróżno ich wyrzucać nie myślę.
Strona:Klemens Junosza - Syn pana Marka.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.